maxcredit Zgłoś post Wanted: Dead from ex-developers Ninja Gaiden wygląda i gra dokładnie tak, jak filmy akcji z ery PS3/X360. Czy współcześni gracze potrzebują takiej gry? Odpowiadamy w recenzji popularnego dostawcy gier online Friv2Online. Na pierwszy rzut oka Wanted: Dead radzi sobie dobrze: twórcy to weterani Team Ninja, którzy wcześniej pracowali nad Ninja Gaiden i Dead or Alive, gra w nim Stefanie Joosten, która grała Quiet w Metal Gear Solid V, rozgrywka to połączenie slashera i strzelanka trzecioosobowa. Ale w rzeczywistości wszystko nie jest tak gładkie, jak byśmy chcieli - z wielu powodów. Weź przynajmniej scenariusz. Wydaje się, że fabuła nie jest nudna, choć banalna: najemnik odsiadujący dożywocie za przestępstwa staje na czele miejscowego „Suicide Squad” jako szansy na odkupienie. Jednak fabuła jest przedstawiona z oklepanymi ruchami i przewidywalnymi zwrotami akcji, aż chce się ziewać od moralności na temat „zlituj się nad androidami”. Narracja w Wanted: Dead jest rozdarta, a postacie wypowiadają frazy na chybił trafił. Niektórzy partnerzy bohatera zapadają w pamięć (zwłaszcza historia bohaterki Joosten), inni irytują lub w ogóle nie budzą emocji. Dramatyczne wydarzenia mogą zostać przerwane przez nieodpowiednie sceny, takie jak wyjście na karaoke czy spotkania w kawiarni. Można się domyślić, że te odcinki to hołd dla klasycznych japońskich gier akcji, ale tutaj wyglądają po prostu śmiesznie i mało w nich humoru. Do tego modele postaci nie są wysokiej jakości, podobnie jak animacja twarzy. Z drugiej strony można zauważyć, że ruchy postaci zostały uchwycone od prawdziwych aktorów: choreografia walki została wykonana na przyzwoitym poziomie, a pięknych wykończeń, w tym kontekstowych, jest całkiem sporo. Dobra, fabuła się nie udała, więc może dla samej rozgrywki warto kupić grę? Cóż, być może tylko wtedy, gdy bardzo tęsknisz za filmami akcji z późnych lat 2000 i wczesnych 10, które już stały się klasykami. Wanted: Dead przeplata walkę wręcz i strzelanie, ale oba komponenty nie są na poziomie, jakiego można oczekiwać od nowoczesnego projektu. Np. większości kombosów można się nauczyć na etapie treningu, więc nie należy liczyć na postępy w trakcie przygody. Broń palna jest zbyt nieefektywna: celowanie jest niewygodne, wrogowie pochłaniają kule, a naboi zawsze jest za mało. Gra motywuje cię, abyś nie siedział w ukryciu, podczas gdy przeciwnicy uderzają bardzo wyraźnie, a doskok do przeciwnika może kosztować cię połowę paska zdrowia. Dodaj do tego punkty kontrolne, które nie są jasne zgodnie z jaką logiką, i przygotuj się na odtwarzanie niektórych segmentów dziesiątki razy. Nie można jednak powiedzieć, że walka jest bardzo zła: ujawnia się w miarę zdobywania kolejnych poziomów i uczenia się umiejętności pasywnych ułatwiających życie, a gra co jakiś czas rzuca ciekawe wyzwania, gdy trzeba się kręcić, parować ataki, używać potężnych zdolności i „ostateczny”. Czasem zapiera dech w piersiach i wywołuje uczucie nostalgii, ale nie można powiedzieć, że takie sytuacje zdarzają się cały czas. Mówiąc o nostalgii, Wanted: Dead naprawdę przypomina przeciętne gry akcji z przeszłości. I to nawet dobrze: gra jest liniowa, nie zmusza cię do grindowania, zdobywania wież, zagłębiania się w drugorzędne zadania i przyzwyczajania się do setek różnych mechanik. Wykonuje dokładnie jedno zadanie – bawić przez ponad dziesięć godzin, podczas gdy ty ścigasz się po torach fabularnych i tniesz przeciwników na małe kawałeczki, rozlewając setki litrów krwi. Projektowi nie można odmówić popisowości potyczek: potyczki są zacięte, a końcowe ruchy bardzo widowiskowe i różnorodne. Do wymienionych powyżej problemów projektu dochodzą błędy i „kiepska” optymalizacja. Nawet na potężnym komputerze występuje zacinanie się, a błędy kolizji obiektów są tutaj powszechne. Jak również jąkający się dźwięk w połączeniu z bladym głosem postaci. Wanted: Dead ma pewien urok. To oldschoolowy film akcji z pięknymi zabójstwami i miejscami w dobrym stylu retro. Jednocześnie gra jest źle zmontowana, pełna błędów i nie jest w stanie zadowolić ciekawą walką, z nielicznymi wyjątkami. Jest mało prawdopodobne, aby ten projekt stał się niedocenianym arcydziełem, takim jak Binary Domain, i jeśli nie masz ochoty zanurzyć się w erze gier na przełomie zera i dziesiątych, lepiej przejść obok. Udostępnij ten post Link to postu Udostępnij na innych stronach