alien
WHT+-
Zawartość
753 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
14
Typ zawartości
Profile
Fora
Katalog firm
Wszystko napisane przez alien
-
A podstawa prawna? Odpowiedzialność członka zarządu względem wierzycieli w prawidłowo zarejestrowanej spółce z o.o. istnieje, ale tylko w sytuacji gdy członek zarządu nie uchyli się od odpowiedzialności w trybie 299 ksh, czyli nie złoży w odpowiednim czasie wniosku o upadłość. Instytucja działania przedstawicieli organów spółki na jej szkodę istnieje, ale ona dotyczy roszczeń spółki względem zarządu, a nie wierzycieli względem zarządu. Względem wierzycieli mamy wspomniany tryb 299 ksh. To nie jest tak, że sobie wierzyciel umyśli "działanie na szkodę spółki" i z tego powodu ominie 299 ksh. Z resztą nie jest kompetencją wierzyciela oceniać co było działaniem na szkodę spółki, a co nie. To, że spółka względem wierzyciela nie wykonała umowy to jest zwykła odpowiedzialność spółki względem wierzyciela. Nawet jeśli jest to konsekwencja decyzji czy zaniechań zarządu to wierzyciel podpisał umowę ze spółką, a nie z zarządem. Dlatego 299 ksh jest sformułowany tak, a nie inaczej. Jest jeszcze odpowiedzialność karna za działanie na szkodę wierzyciela i z tego też można działanie odszkodowawcze prowadzić, ale to już jest dla grubych spraw, na granicy oszustwa. To naprawdę nie jest tak, że zwykłe niewykonanie umowy, choćby nie wiadomo jak zawinione, to sprawa karna.
-
Zgoda. Płaci i ma to być zrobione. Pytanie tutaj zadane jest - ile ma zapłacić dostawca usługi jeśli nie będzie to zrobione?
-
To nie jest analogiczny przykład, ponieważ sklep stacjonarny nie weźmie sobie adresu i nie zainstaluje go w sposób niezauważalny dla klienta w innym centrum handlowym. Ale oczywiście, umowa powinna temat ustalać, aby sąd nie miał pola do rozważań. Ale przecież widzimy w tej umowie, że generalna tendencja była do ograniczania odpowiedzialności. Jeśli zatem jest tyle wyłączeń (nawet jeśli uważasz, że nie w pełni skutecznych) to intencja usługodawcy była jasna i po drugiej stronie podmiot profesjonalnie prowadzący biznes musiał przyjąć, że usługodawca nie gwarantuje mu poziomu adekwatnego do przychodów większego sklepu. I stąd to pytanie czy były kopie zapasowe u usługobiorcy? Jeśli ich nie było to chyba nie miały aż tak dużej wartości, skoro awaria sprzętowa mogłaby je usunąć i dla sklepu byłoby ok? Co innego gdyby strony się umówiły na gwarancję niezawodności o bardzo szerokim zakresie. Ale ten standardowy regulamin na to nie wskazuje. Dodam, że sam fakt odpowiedzialności jest tu poza dyskusją. Kwestią dyskusji jest natomiast udział usługodawcy w wysokości szkody.
-
Nie chcę komentować działań 2be.pl. Natomiast w kwestii odszkodowań muszę dorzucić dwa słowa od siebie. W razie wykazania szkody, wina i jej stopień zawsze będzie analizowana przez sąd. I to nie jest tak, że ona będzie tylko po stronie dostawcy hostingu. Nie ma kopii bezpieczeństwa? Dostawca hostingu powinien był mieć. Ale jeśli dane miały dla usługobiorcy istotne znaczenie to także powinien mieć swoje kopie. A więc to po części także jego wina. W jakim zakresie? To będzie oceniać sąd. Dalej. Firma nie działa 2 tygodnie i sklep internetowy traci przychody? Skoro przychody są duże to dlaczego sklep nie zadbał o procedurę bezpieczeństwa, która zakłada wtopę dostawcy hostingu i pozwala w krótkim czasie uruchomić usługę w oparciu o innego dostawcę hostingu? Nie twierdzę, że Adweb nie ponosi odpowiedzialności. Ale nawet abstrahując od wyłączeń regulaminowych, szkoda zawsze będzie mierzona nie tylko w przyrównaniu do zakresu winy, ale także do wartości usługi. To nie jest tak, że jak hosting był - strzelam - za 200 zł na rok to roszczenie odszkodowawcze sklepu internetowego może wynosić 100 000 zł. Bo sąd (czy raczej prawnik strony przeciwnej) zapyta - to czemu nie było hostingu za 200 zł w innej firmie, do którego by się kopiowały dane? Itp. itd. Przykład trochę analogiczny. Jeśli nastąpi duża awaria prądu (blockout), czy centrum danych będzie domagać się rekompensaty strat od zakładu energetycznego? Raczej nie, bo centrum danych powinno mieć własne zasilanie awaryjne jeśli traktuje swój biznes poważnie.
-
Jak bardzo chcesz prawnie to zgłaszasz się do prokuratury. Pytanie co robił i czy warto aż tak mu odpłacać. Odpytywanie serwera to jeszcze nie przełamywanie zabezpieczeń, obchodzenie captchy już nieco bardziej, ale tak naprawdę zależy co z tym dalej robił.
-
Przewodowo oczywiście jestem za. Ale nie powiesz mi, że to nadal "inteligentny dom za 500 zł".
- 9 odpowiedzi
-
- arduino
- inteligentny dom
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Nie chcę burzyć koncepcji, ale większość tych "domów za 500 zł" działa radiowo. Co gorsza, zwykle jest to chińczyzna na częstotliwości 433 MHz. Problemów jest kilka. Z perspektywy osoby, która przymierzała się do realizacji takiego projektu - niestety ta technologia jest potencjalnie zawodna, tym bardziej im więcej sąsiadów wokół będzie mieć podobne radiowe zabawki (w tym radiową nianię do dziecka i inne podobne wynalazki). Nie bez znaczenia jest niestety to, że te urządzenia to tania chińszczyzna, nie trzymają żadnych parametrów transmisji, czyli nadają za mocny, słabo wysterowany sygnał i sieją dużo zakłóceń. Ponadto warto wiedzieć, że częstotliwość 433 MHz należy w Polsce do krótkofalowców. Za każde kolejne urządzenie "nadające szumy" będą Wam dozgonnie wdzięczni :-). Oczywiście można się tym nie przejmować. Generalnie padła u nas kiedyś koncepcja inteligentnego biura, zrobienia paru bajerków. Mniej więcej wtedy gdy pojawiły się te wszystkie arduino i inne raspberry. Niestety w starciu ze sprzętowcami, chętni do tych zabaw programiści musieli poddać się w związku z siłą argumentów przeciwnika :-). Cała ta technologia radiowa jest fajna, ale tylko w charakterze zabawki. Jeśli ktoś planuje na tym coś co "ma działać" to może się rozczarować (a jak sąsiad będzie Wam włączać światło, albo zakłóci podnoszenie rolety to może być smutno :-)). Jeśli ma to być czysta radość tworzenia to oczywiście nie ma przeciwskazań.
- 9 odpowiedzi
-
- arduino
- inteligentny dom
-
(i 2 więcej)
Tagi:
-
Jak nie wiadomo o co chodzi... ;-). To tak jako wstęp do zrozumienia o co chodzi z chmurami. A technicznie może współforumowicze wyjaśnią :-).
-
Łatwość gramatyczna niemieckiego moim zdaniem jest pozorna, bo do każdego rzeczownika dochodzą ich "der-di-dasy", czyli coś co w angielskim nie występuje, a co mocno komplikuje całą naukę (trzeba się uczyć pamięciowo każdego rzeczownika wraz z rodzajnikiem).
-
Oba języki są z tej samej grupy języków germańskich. A zatem są do siebie względnie podobne i czysto teoretycznie poziom trudności obu powinien być podobny. W praktyce z angielskim spotykasz się na co dzień i łatwiej się go uczy, bo człowiek wykorzystuje już to z czym się zetknął, może też łatwiej rozwijać umiejętności oglądając filmy, czytając zagraniczne materiały (częste w IT).
-
Panowie kręcimy się w kółko. Dyskusja czy kupujący mógł uszkodzić czy nie mógł była na pierwszej stronie. Autor wątku już podjął decyzje w sprawie zwrotu kasy, nie ma sensu ciągnąć dalej sprawy.
-
Za definicyjne minimum papierkologii uważam użycia papieru, co w opisanej sytuacji wydaje mi się zbędne. A myślę, że pytającego mało interesowały niuanse techniczne, co do rzeczywistości nie można mojej przedmówczyni niczego zarzucić.
-
Miałem na myśli to, co ładnie opisała Ola. Dodam, że zmiana (jak zrozumiałem) osoby fizycznej na jednoosobową działalność gospodarczą nie niesie ze sobą faktycznych skutków prawnych. Jednoosobowa działalność gospodarcza nie posiada odrębnej osobowości prawnej, właścicielem będzie nadal ta sama osoba. Zmiana jest jedynie dla celów podatkowych, jako że wyszczególniony jest NIP i firma (odrębna sprawa, że to kwestia bardziej billing systemu rejestratora niż bazy NASK). Zatem: Można się spierać samemu ze sobą, ale warto się upewnić czy to nie objaw schizofrenii. Podpisanie cesji samemu ze sobą - tym bardziej. Ten przypadek nawet bez authinfo załatwia się od ręki i bez papierkologii.
-
Przy okazji transferu do innego rejestratora bez problemu załatwisz zmianę danych.
-
Art. 286 kk nie ma limitów kwotowych. Ale to oczywiście tak całkowicie poza przypadkiem z tego wątku. Piszę tylko dla formalności.
-
Nadinterpretujesz. Problemy z Wordpressami są wszędzie. Niektóre hostingi stosują dodatkowe zabezpieczenia przed robotami i to jest in plus, ale generalnie roboty atakujące Wodpressy i Joomle to codzienność internetu. Może na home.pl instalowałeś wersje WP jakoś szczególnie podatne na modne obecnie błędy? Tak czy siak, stosując Open Source trzeba akutalizować.
-
PHP. Serio serio :-).
-
A w praktyce ryzykuje 30 zł kosztów sądowych + ewentualnie zwrot za znaczki jeśli powód o takowy wniesie. Z adwokatem do sądu nie pójdzie, bo każdy adwokat mu odradzi proces przy braku dowodów. Tak więc kosztów zastępstwa bym się nie spodziewał (ale teoretyczne ryzyko istnieje). Biegłego sąd też raczej nie powoła, bo jeśli pozwany nie podniesie zarzutu co do tego czy usterka faktycznie istnieje, biegły nic nie wniesie. Sąd będzie wyjaśniać czy usterka nastąpiła przed dostarczeniem czy po dostarczeniu, tego biegły nie ustali. Z kosztami dojazdu tym bardziej... Takie sprawy załatwia się z sądem korespondencyjnie. Najbardziej prawdopodobny scenariusz sądowy: Pozwany składa wniosek w postępowaniu upominawczym (tradycyjnie lub przez e-sąd) Dostajesz nakaz zapłaty na wartość transakcji + przesyłka + 30 zł kosztów sądowych (e-sąd) Na tym etapie zastanawiasz się czy zapłacić czy wnieść sprzeciw i przed sądem masz 50% szans na wygraną. Najbardziej prawodpodobny scenariusz faktyczny: Żadnego sądu nie będzie, dostaniesz negatywa na Allegro jak odmówisz zwrotu kasy, możliwe, że pozwany złoży zawiadomienie na policji, aby skorzystać z ubezpieczenia Allegro. Policja sprawę umorzy, ale Allegro będzie z Tobą wyjaśniać i albo uznają Twoją rację, albo dostaniesz od Allegro ostrzeżenie. Oczywiście zakładam, że masz pewność, że karta działała, gdybyś tej pewności nie miał, powiedziałbym, że uczciwie byłoby kartę przyjąć i zwrócić pieniądze. A tak powiem, że może niekoniecznie jest to uczciwe, ale zwrot kasy jest najbardziej po dżentelmeńsku (bo w końcu niedżentelmeńskie zachowanie drugiej strony dżentelmena nie tłumaczy...).
-
Alior Bank nie ma ostatnio dobrego czasu. Dość słabe wyniki, zysk wprawdzie był, ale musiał zostać w całości przekazany na obowiązkowe rezerwy w związku ze słabą wypłacalnością kredytów. Do tego właściciele starają się od dłuższego czasu bezskutecznie znaleźć inwestora. Ponieważ sprzedaż się nie udała, postanowili znaleźć "sponsora tytularnego". Ot cała tajemnica "T-Mobile Synca". Radykalnie chyba nic się nie zmieni, ale można się spodziewać, że klienci T-Mobile mogą być faworyzowani w oferowanych produktach.
-
Do usług!
-
Tak, ja jedynie o tym, że w ten sposób się rodzą plotki ;-).
-
No, ale PKO BP czy Pekao S.A.? ;-). To są dwa różne banki.
-
200 zł to nie tak źle. W zamian o ile pamiętam w ING są darmowe wszystkie bankomaty w Polsce, więc ogółem całkiem wyważona oferta.
-
Apache, PHP, postfix, exim, mysql, postgresql. Zdarzało mi się widywać jeszcze kilka innych.
-
Ja radziłbym przeczekać chwilowo z Synciem na rozwój sytuacji, bo cały Alior Bank rozpaczliwie próbuje znaleźć nabywcę. I wiadomo, że przed sprzedażą ważne jest pompowanie ilości klientów, ale po sprzedaży ktoś może zmodyfikować warunki działania. Podobnie gdy jednak Alior nie znajdzie nabywcy, może się okazać, że brak kapitału popchnie ich do radykalniejszych działań. A czy w ING nie było tak (w koncie darmowym), że przy określonej ilości transakcji na karcie w ciągu miesiąca karta stawała się darmowa?